Drukuj Drukuj

150. rocznica Powstania Styczniowego – podsumowanie. Czy warto było? Archiwalny wpis

Opublikowano: 28.07.2014

W zasadzie już nastąpiło ciche zakończenie cichych obchodów 150. rocznicy  Powstania Styczniowego. Warto więc zapytać, czy społeczeństwo początku XXI wieku jest zainteresowane wspomnieniem tego zrywu wyzwoleńczego. Warto też rozważyć, czy wobec współczesnych problemów społeczeństwo odczuwa potrzebę wykorzystania doświadczeń swoich przodków.
Jak zwykle kolejne obchody rocznicowe były okazją do publikacji o charakterze regionalnym i naukowym. Z uwagi na odmienną metodologię i adresata oba rodzaje publikacji zazwyczaj się uzupełniają. Oba są niezbędne do porównania szans kolejnych powstań ale też do oceny źródeł i rozmiarów kolejnych porażek.
Wydawnictwa regionalne oddają opis lokalnych wydarzeń i prezentują takich bohaterów. Na ogół cechuje je wartka narracja ale też zwyczajowa wycinkowość tematyczna. Często były to wspomnienia o losach jednego bohatera (jak rocznicowa publikacja pamiętników R. Przegalińskiego czy R. Rogińskiego, 1966) na tle znanego wydarzenia. Pomimo błędów i jednostronności są dla potomnych bezcennym materiałem poznawczym.  
Wydawnictwa naukowe poprzez zwięzłość metodyczną dają odpowiedź na większość pytań. Ich atutem jest korzystanie z udostępnionych już w latach międzywojennych archiwaliów dyplomatycznych głównych mocarstw europejskich. Z cennych opracowań (jak S. Kieniewicz, 1992,1994) możemy dowiedzieć się o historii organizacji tajnej która doprowadziła do wybuchu Powstania Styczniowego a następnie pokierowała nim jako Komitet Centralny Narodowy przekształcony później w Rząd Narodowy. Możemy dowiedzieć się też o tle gospodarczo – społecznym wydarzeń, nurtującej kraj walce klasowej, polityce caratu, rozgrywkach dyplomatycznych, działaniach partyzantki i wydarzeniach lokalnych. W kolejnych opracowaniach (jak A. Kuczyński, 1993) znajdziemy bogactwo opisów losów zesłańców na Syberii.  
Jednak wszelkie celowe rozważania i wyciąganie wniosków wymagają zorganizowanego procesu - w tym debaty i sformułowania pytań problemowych.

A więc, czy warto było? Czy warto było wzniecać kolejne powstanie?
Spór o odpowiedź na to fundamentalne pytanie trwał od samego upadku Powstania Styczniowego. W zasadzie pojawiał się już po upadku poprzednich wielkich zrywów wyzwoleńczych – Insurekcji Kościuszkowskiej i Powstania Listopadowego. Po 1831 r. uważano, że przyczynami klęski była nieudolność konserwatywnego kierownictwa, naczelnych wodzów i Rządu Narodowego, brak czynnego udziału w walce całego narodu i obojętność monarchicznych dworów Europy. Rozwój gospodarczy i zmiany narodowo - społeczne w Europie po 1848 r. przy oddziaływaniu emigracyjnej twórczości trzech wieszczów zachęciły światłych Polaków do myśli o wyzwoleniu. Jednak wszelkie pomysły o ugodowym otrzymaniu wolności zmroził w czasie wizyty w Warszawie w maju 1856 r. sam car Aleksander II. Otóż stwierdził: „Żadnych marzeń, panowie! Szczęście Polaków zamyka się tylko w zupełnym zlaniu się z Rosją”. Stało się wtedy jasne, że droga do wolności wiedzie tylko przez walkę zbrojną. Wysunięto wnioski z doświadczeń lat minionych. Trwały spory o wcześniejsze ustanowienie władzy naczelnej Powstania, powierzeniu jej szczerym rewolucjonistom i wyposażeniu ich w dyktatorskie uprawnienia. Z chwilą wybuchu planowano wystąpić z programem reformy socjalnej, zdolnym do pociągnięcia ogółu chłopów przez uwłaszczenie. Spierano się o możliwości aliansów w obiecujących poparcie gabinetach Paryża i Londynu.
Pomimo sporów i nieprzygotowania kolejne powstanie wybuchło. Dopiero później stało się bezspornym faktem, że właśnie Powstanie Styczniowe przygotowało grunt pod działania, które zaowocowały niepodległością w 1918 r.
W analizie porównawczej wydawnictw naukowych (red. Wł. Zajewski, 1992,1994) dokonano zestawienia przebiegu trzech powstań narodowych. W ocenie czasu trwania zwrócono uwagę, że „niefortunna wojna” 1792 r. w obronie Konstytucji 3 Maja trwała zaledwie 70 dni, Insurekcja Kościuszkowska - 200 dni, Powstanie Listopadowe - 325 dni a Powstanie Styczniowe uważane za „tragiczne” przetrwało ponad 450 dni.
W przeciwieństwie do Insurekcji Kościuszkowskiej i Powstania Listopadowego Powstańcy styczniowi nie mieli regularnej armii. W początkowej fazie walk naprzeciw karabinom i armatom szli z kosami na sztorc i co najwyżej z bronią myśliwską. Ale sama właściwa wojna partyzancka była przygotowywana przez ruch polityczny, trwający w sumie ponad 4 lata. W czynne działania Powstania włączyła się ludność dwóch pozostałych zaborów – Austriackiego i Pruskiego. Aby stłumić ten samoistny ruch narodu carat zmuszony był do mobilizacji ponad 400 tys. wojska – nieomalże całość swojej armii.
Po klęsce wybuchły gwałtowne spory i wzajemne oskarżenia o przyczyny niepowodzenia – zwłaszcza w publikacjach emigracyjnych i zakordonowych. Zachowawczy biali zarzucali postępowym czerwonym, że w nieodpowiedzialny sposób wciągnęli kraj w szaleńcze przedsięwzięcie. Że pomimo pokaźnych funduszy nieumiejętnie prowadzili działania powstańcze a ich wynikiem był jeszcze sroższy ucisk caratu. Czerwoni oskarżali białych, że nie udzielali potrzebnego poparcia idei powstania a nawet ciągle przeciwdziałali ruchowi zbrojnemu mającemu przecież szanse na zwycięstwo. Prawdą jest, że były to oskarżenia słuszne. Generalnie dowodziły braku skuteczności władz Powstania w realizacji i egzekwowaniu założonego planu działań. Już same w sobie oskarżenia stanowiły zarys rzeczowych przygotowań do kolejnego zrywu wyzwoleńczego.
Znamiennym jest, że w pierwszym dziesięcioleciu po Powstaniu zabór Rosyjski cechował marazm polityczny. Było powszechne poczucie żalu po zawiedzionych nadziejach, wstydu za niewykorzystanie szans i  goryczy wzajemnych oskarżeń.
Jak podaje S. Kieniewicz w zakończeniu opisu Powstania Styczniowego (1994 r.) „straty ludzkie po stronie polskiej zsumować można tylko szacunkowo”. Pisze o „około 1 tys. straconych, paruset zmarłych w więzieniach w czasie śledztwa, do 20 tys. poległych i pomordowanych, 35 – 40 tys. zesłanych na katorgę i osiedlenie – z których ok. połowa już nie wróciła do kraju, ok. 10 tys. emigrantów – z których też ok. połowa nie wróciła”. Wylicza, że ten ok. 50 tys. ubytek stanowił ówcześnie ok. 1% ludności Kongresówki (ok. 4 mln) i katolickiej ludności Litwy i Rusi (ok. 2,5 mln). Zaznacza, że ta strata dotknęła w wyższym stopniu tradycyjnie patriotyczne warstwy społeczne – inteligencję miejską i szlachtę zaściankową.
Równie znaczne były straty i koszty materialne. Spłonęło 16 miasteczek i 85 wsi, o 10% spadło pogłowie koni. Produkcja przemysłowa spadła o 20 – 30%. Duże obciążenia dotknęły klasy posiadającej. Z jednej strony płacono podatek narodowy i ponoszono koszt dostaw w naturze dla Powstańców a z drugiej płacono grzywny i realizowano kontrybucje nakładane przez zaborcę. Dla ziemiaństwa dotkliwe były konfiskaty oraz restrykcyjne nakazy sprzedaży majątków w ręce Rosyjskie. Dotyczyło to nie tylko właścicieli sądownie skazanych ale też zesłanych administracyjnie w głąb Rosji. Zmiany w strukturze posiadania były też skutkiem zmian anachronicznych stosunków społecznych (uwłaszczenie chłopów) i nowych form produkcji (gospodarka towarowa).
W zmienionym po Powstaniu podziale terytorialnym wiele słabych gospodarczo miasteczek utraciło prawa miejskie, nieraz otrzymane kilkaset lat wcześniej. Utrata praw miejskich powodowała dalszą stagnację gospodarki, co też powodowało pauperyzację, powrót do rolnictwa a nawet emigrację ludności. Jednak po latach, tam gdzie Samorządy zadbały o rozwój infrastruktury miejskiej, niektóre miasteczka wracają do kolekcji urbanistycznej regionu. Przykładem jest nieodległy Frampol (nabycie praw miejskich w 1705 r., utrata w 1869 r., odzyskanie w 1993 r.) i bliskie nam Modliborzyce (nabycie praw miejskich w 1631 r., utrata w 1864 r., odzyskanie od 01.01.2014 r.). Praw miejskich nie utracił nasz Janów – wtedy Ordynacki. Był prężną jednostką w systemie administracji carskiej a jako silny garnizon na pograniczu z Austrią był szczególnie przydatny dla Rosji.
Te straty i koszty, to wykrwawienie narodu było redukowane wzajemnym szacunkiem pokonanych a nawet przekształcanym nastrojem klęski na wolę pracy organicznej.
Szczególną siłę ducha wykazali wtedy zesłani na Syberię Powstańcy. Tam,  głównie wykształcona inteligencja miejska i szlachta zaściankowa – od razu starała się podejmować zatrudnienie i to zgodnie z posiadanymi kwalifikacjami. Czyniła to nie tylko w celu zdobycia środków utrzymania w trudnym środowisku mroźnej Syberii ale głównie dla własnego rozwoju i przygotowania do pracy w wolnej Polsce. Przykładem jest przedstawiony już Roman Rogiński, który na zesłaniu poznał lekarza dr Wacława Lasockiego – pracującego po powrocie w Nałęczowskim uzdrowisku. Dr W. Lasocki wespół z lekarzami - Sybirakami: dr Fortunatem Nowickim i dr Konradem Chmielewskim przeprowadzili pod koniec XIX w. przełomową modernizację bliskiego nam uzdrowiska Nałęczów. Do grona zesłańców - Sybiraków należeli ponadto bardziej i mniej znani badacze - odkrywcy: Karol Bohdanowicz, Jan Czerski, Benedykt Dybowski, Wiktor Godlewski, Bronisław Piłsudski (brat Józefa).  
Warto podkreślić, że już po zaborczych aneksjach terytorialnych carat miał zamiar całkowitego wchłonięcie narodu Polskiego do swojej kultury, co jest określane mianem polityki rusyfikacji. W tym celu zaraz po Powstaniu Listopadowym zlikwidowano Sejm, armię Polską i wiele instytucji publicznych. Zlikwidowano też Uniwersytety w Warszawie i w Wilnie a wiele cennych zbiorów wywieziono do Petersburga. Później wprowadzono stan wojenny, co oznaczało podporządkowanie administracji cywilnej rosyjskiemu dowództwu. Województwa przemianowano na gubernie, wprowadzono rosyjski system monetarny i rosyjski kodeks karny a szkolnictwo i sądownictwo podporządkowano ministerstwom w Petersburgu.
Po upadku Powstania Styczniowego polityka Rosji była bardziej represyjna i zdecydowanie zmierzała do całkowitej unifikacji poniekąd tytularnego już Królestwa Polskiego z jej szczątkowym i anachronicznym systemem władzy. Stopniowo i konsekwentnie likwidowano ostatnie elementy odrębności kulturowej i państwowej. Zlikwidowano Sekretariat Stanu Królestwa Polskiego w Petersburgu, Radę Stanu, Radę Administracyjną i Komisje Rządowe. Lokalne władze administracyjne, skarbowe, pocztowe, szkolne i sądowe przeorganizowano na wzór Rosyjski i włączono do struktury Imperium.  Wprowadzono język rosyjski w urzędach i szkołach oraz cenzurę. Wielu z tych Polaków, których nie objęły zsyłki, zdymisjonowano. Wolne w ten sposób stanowiska  obsadzano Rosjanami. Zniesiono nazwę Królestwa Polskiego – na Kraj Przywiślański.
Wzmożono kasaty klasztorów, niejednokrotnie przekazując dobra duchowieństwu prawosławnemu. Hierarchię kościelną poddano zwierzchnictwu mianowanego przez Cara Kolegium Rzymskokatolickiemu w Petersburgu.
Pewne swobody w zakresie życia narodowego wprowadzono dopiero w wyniku Rewolucji 1905 – 1907 r. Zezwolono na prywatne szkolnictwo z językiem Polskim, umożliwiono przedstawicielstwo w Dumie Państwowej, wyrażono zgodę na tworzenie Polskich stowarzyszeń nauki i kultury, zalegalizowano ruch związkowy. Zelżała też cenzura.
Jednak jeszcze w ostatnich dekadach XIX w. nastąpił w Królestwie (tak jak w wielu rozwijających się regionach) gwałtowny wzrost demograficzny, wzrost urbanizacji i gospodarki a tym samym stopy życiowej. Tym procesom towarzyszył rozwój czasopiśmiennictwa, literatury pięknej, teatru, malarstwa. Jako podstawa pracy organicznej szczególnie rozwijało się czytelnictwo polskie, będące istotnym narzędziem odporu polityce rusyfikacyjnej caratu. W tych zjawiskach społecznych znalazło swoje miejsce celebrowanie rocznic Powstania. Czyniono to otwarcie poza granicami zaboru ale szczególny wyraz przyjmowało pod zaborem carskim. Takim świadectwem były i są nadal piosenki z epoki, masowo komponowane w obozach Powstańczych i przekazywane kolejnym młodym pokoleniom wraz z wyzwoleńczą  ideą.
Do doświadczeń i tradycji Powstania sięgało wielu światłych Polaków w swej walce o wolność i niepodległość. Dziś są cenionymi autorytetami narodu.
Przykładem jest Józef Piłsudski - zesłaniec, działacz Polskiej Partii Socjalistycznej i twórca Organizacji Bojowej PPS, Legionów i Polskiej Organizacji Wojskowej, Naczelny Wódz Armii Polskiej, Naczelnik Państwa i Marszałek Polski oraz dwukrotny Premier Polski. W swym bogatym ale i trudnym życiu miał jeden cel – przywrócić Państwo Polskie. I cel ten osiągnął.
Lokalnym przykładem jest bohaterka konspiracji i partyzantki II Wojny Światowej, Maria Mirecka – Loryś. Swoją obecnością uświetniła Sesję Naukową „W 70. Rocznicę boju partyzanckiego na Porytowym Wzgórzu” jaka odbyła się w Liceum Ogólnokształcącym im. Bohaterów Porytowego Wzgórza w Janowie Lubelskim w dniu 13.06.2014 r. W swej porywającej opowieści wojennej i apelu do zgromadzonej młodzieży podkreśliła, że w trudnych chwilach okupacji Niemieckiej, znajdując schronienie w Lasach Janowskich, nieraz myślała o walczących tu przed laty  Powstańcach Styczniowych.
Na zakończenie warto wspomnieć o kolejnych, lokalnych pamiątkach Powstania Styczniowego w naszym Janowie. Otóż na Osiedlu Zaolszynie są dwie małe i mało znane ulice: „Romualda Traugutta” i „Lelewela Borelowskiego”. Nie każdy wie, że upamiętniają   bohaterów Powstania Styczniowego. Ulica „Lelewela Borelowskiego” upamiętnia lokalnego bohatera, Marcina Borelowskiego – „Lelewela” poległego w bitwie pod Batorzem. Z kolei ulica „Romualda Traugutta” upamiętnia ostatniego, tragicznego dyktatora Powstania straconego na stokach Warszawskiej Cytadeli. Nie jest tak łatwo je odnaleźć, więc warto wskazać, że stanowią odgałęzienia ul. Okopowej - w kierunku ul. Lubelskiej. Obie nazwy ustanowiono Uchwałą Nr XVIII/57/80 Rady Narodowej Miasta i Gminy w Janowie Lubelskim z dnia 19.12.1980 r. Jest to nazwa pierwotna, nadana wraz z wytyczaniem nowego Osiedla dla pracowników dynamicznie rozwijającej się wtedy pobliskiej Fabryki Maszyn. Szkoda, że nie dochowano staranności w samej nazwie upamiętniającej naszego bohatera (powinno być „Marcina Borelowskiego – „Lelewela”) a także w procesie wytwarzania tabliczek oznaczających ulicę, gdzie jej nazwa brzmi dość zagadkowo: „ul. L. Borelowskiego”.

A więc, czy warto było? Czy warto było wzniecać kolejne powstanie?
Dla własnej oceny postarajmy się zdobyć wiedzę o czasach minionych ale też wyciągnijmy wnioski z tamtych tragicznych wydarzeń.
A gdy znajdziemy się w pobliżu miejsc pamięci - to zatrzymajmy się tam choć chwilę i wspomnijmy wydarzenia oraz bohaterów sprzed 150. lat. Bo historia to etap który już minął ale powinien służyć do budowy przyszłości.

Antoni Sydor      
Janów Lubelski, 27.07.2014 r.     

Foto: Joanna Sydor, internet

Przejdź do oryginalnej wersji publikacji w archiwalnej wersji strony
facebook youtube