Drukuj Drukuj

Rowerem ze Szczawnicy do Czerwonego Klasztoru Archiwalny wpis

Opublikowano: 17.03.2016

We współczesnej cywilizacji europejskiej umiejętność jazdy na rowerze jest nieomal powszechna. Na jedno i wielośladach napędzanych siłą mięśni jeżdżą młodzi i starsi, jeżdżą sportowcy i osoby niepełnosprawne, jeżdżą wreszcie gospodynie domowe i szacowni urzędnicy. Ich wszystkich do jazdy skłania siła woli a także efekt myśli inżynierskiej ulepszającej rowery i wprowadzającej nowe rozwiązania komunikacyjne.

Dziś zmodernizowany i ubogacony rower za sprawą mody na zdrowy styl życia z symbolu ubóstwa stał się elementem pozytywnie wyróżniającym uczestników licznych rajdów, wypraw a nawet pielgrzymek.

Tak jest i w naszym mieście, gdzie zwraca się uwagę na poprawę istniejącej i budowę nowej infrastruktury rowerowej. To zachęca mieszkańców i przyjezdnych do zostawienia samochodu i efektywnej jazdy rowerem.    

Z kolei mieszkańcy naszego miasta będąc na wyjazdach coraz częściej wykorzystują rower w lokalnej turystyce.

Indywidualnym przykładem jest tu wyjazd do Szczawnicy – znanego uzdrowiska leżącego na pograniczu Beskidu Sądeckiego i Pienin. Już pod koniec sezonu zimowego 2013/2014 r. w jednej z wypożyczalni nart na głównej ulicy pojawiły się rowery w szerokim wyborze i po przystępnej cenie. Turystów i kuracjuszy zaskoczonych całymi łanami przebiśniegów w przydomowych ogródkach cieszyły pierwsze jazdy w górę potoku Grajcarek. W słoneczne popołudnia, już po zabiegach a przemiennie z zajęciami gimnastyki i pływania jeździli rowerami do Szlachtowej, Jaworek czy Wąwozu Homole. Były też trudniejsze jazdy po Górnym Parku Zdrojowym, do Sewerynówki a nawet do kościółka na początkowym odcinku szlaku na Prehybę. Jednak najciekawsza była wyprawa na Słowację, do Czerwonego Klasztoru. Tam wyjazd nastąpił z centrum, z okolicy dolnej stacji kolejki linowej na Palenicę. Łatwa trasa po nowej ścieżce rowerowej wiodła bulwarami w dół głośnego potoku Grajcarek. Już nad Dunajcem, przed przystanią spływów tratwami rowerzyści skręcili w górę rzeki - na stary trakt handlowy. Po minięciu dawnego przejścia granicznego wjechali bez kontroli do Słowacji. Najpierw asfaltowa a później szutrowa trasa wiodła skalistym kanionem nad samą rzeką. Uczestnikom spływów Dunajcem przebieg trasy był znany. Ale zaletą roweru była możliwość zatrzymania się w dowolnym miejscu dla kontemplacji majestatu dzikich gór w huku wiosennej wody. Na terenie Słowacji obejrzeli obronne zabudowania Czerwonego Klasztoru, dziś wykorzystane dla celów turystyki. Z brzegu cichego tu Dunajca podziwiali niebotyczne Trzy Korony. Później z bliska popatrzyli na leżącą po Polskiej stronie rzeki przystań tratew w Sromowcach Niżnych. Jednak lutowy zmierzch i chłód skłoniły rowerzystów do powrotu. Śpiesznie jadąc doskonale oznakowaną i utrzymaną trasą wrócili jeszcze przed nocą do Willi Julia w gościnnej Szczawnicy.

Już po powrocie, w naszym Janowie Lubelskim - jadąc rowerem do Kruczka, Szklarni czy na Porytowe Wzgórze przyjaźnie popatrzmy na rowerzystów z innych stron. Na postoju wskażmy dalszą drogę, opowiedzmy lokalną historię. Może spotkamy kogoś, kto zna „inne kraje” a nawet trasę do Czerwonego Klasztoru na Słowacji – w górę biegu huczącego Dunajca...

Janów Lubelski, 17.03.2016 r.

Antoni Sydor

Instruktor Turystyki Kwalifikowanej – Rowerowej

Foto: Jolanta Odyjas, Adam Samek, Antoni Sydor, archiwum grupy.

Przejdź do oryginalnej wersji publikacji w archiwalnej wersji strony
facebook youtube